You are currently viewing Jak przetransformować tą fazę w związku gdy widzisz ucieczkę jako jedyne możliwe rozwiązanie?

Jak przetransformować tą fazę w związku gdy widzisz ucieczkę jako jedyne możliwe rozwiązanie?

Dziś zajmę się tematem jak przetransformować ten moment, w którym myślisz, że już teraz tylko rozstanie jest rozwiązaniem i dlaczego niektórzy partnerzy*ki uciekają nagle ze związku nie uprzedzając, milcząc oraz jak temu zapobiec. 

Inspiracją do tego blogu był tytuł jakiegoś artykułu gdzieś w mediach społecznościowych, który brzmiał: „Dlaczego kobiety odchodzą w milczeniu…”  oraz podcast Evy-Marii Zurhorst – jak przetransformować ten moment, w którym chcesz uciekać ze związku, w którym chcesz zakończyć ten związek i jesteś święcie przekonany*a, że tylko rozstanie jest rozwiązaniem. 

Zacznę najpierw od tego tematu – uciekający partnerzy – kiedyś jak byłam dwudziestolatką rekordy bił film: „Uciekające panny młode” – teraz mam wrażenie, że potrzeba by filmu: „Uciekające żony – albo mężowie”

Zaczęłam czytać ten artykuł: „Dlaczego kobiety odchodzą w milczeniu” i zauważyłam jak bardzo bronimy jeszcze w społeczeństwie jakiś przestarzałych tez -świadczących tylko i wyłącznie o tym jak chętnie się kurczowo trzymamy tego co jest stare i znane jednocześnie zaprzeczając same sobie!  My kobiety chcemy być przecież traktowane na równi z mężczyznami jednocześnie jednak wymagamy, żeby oni czytali w naszych myślach, albo że jak raz powiem po 20 latach nic nie mówienia, jak raz coś zaznaczę, to że partner od razu to zrozumie i wdroży w życie.

Tam w tym artykule było napisane coś na zasadzie,  że zadaniem mężczyzny jest rozpoznać, że jak kobieta zaczyna milczeć, to zaczyna się żegnać ze związkiem i że to mężczyzna jest odpowiedzialny, aby tego uniknąć i coś z tym zrobić i tak trochę na zasadzie masz czytać w głowie partnerki myśli i  wiedzieć o co chodzi nawet jak ona ci nic nie mówi (no bo ona  milczy).

I tak sobie pomyślałam: WHAT!!!!!!????? 

Naprawdę w 21 wieku, w miarę świadomym i wykształconym społeczeństwie – partner ma się domyślać co tak naprawdę ciebie uszczęśliwia albo nie uszczęśliwia, gdzie są twoje granice, co jest ci bardzo ważne a co mniej, co jest dla ciebie NO GO a co jesteś w stanie tolerować a może nawet w miłości akceptować….A ty to już w ogóle wiesz? Jesteś w ogóle świadoma czego tak naprawdę chcesz, co tak naprawdę musiałoby się zmienić w twoim związku, żebyś nie uciekała (w milczeniu….) W dobie, gdzie kobiety domagają się równouprawnienia my ciągle działamy według teorii, że jedna strona związku ma prawo milczeć bo taka już jest jej natura…Naprawdę?????

A ja  mówię NIE do rozpowszechniania takich teorii, żeby następne pokolenie – mój syn, bratanica, dzieci moich przyjaciół – twoje dzieci nadal czytały szeroko rozpowszechniony bullshit – Kobieta odchodzą w milczeniu! Nie zgadzam się na to, aby ktokolwiek odchodził w milczeniu! Chce kultury, w której mamy otwartą komunikację, w której mówię NIE jak są przekraczane moje granice, w której komunikuję, głośno i wyraźnie – jeśli coś jest wbrew moim zasadom, jeśli ktoś depta po moich wartościach, według których chcę żyć! 

I komunikuję tak, żeby mój partner*ka to zrozumieli – dobitnie – żeby nie mieli wątpliwości co do tego jak bardzo mi jest to ważne! Bo w komunikacji chodzi o to, żeby ta osoba, z którą komunikuję zrozumiała – bez cienia wątpliwości o co mi chodzi! Żeby nie miała wątpliwości – że tak – tego już nie chcę – na to już nie pozwalam  – i owszem daję ci czas – okres przejściowy czy próbny przy zmianie ról czy też tej nowej może sytuacji -ale ten czas jest ograniczony. 

I eskaluję temat, konflikt! W każdej normalnej organizacji – w której każdy z nas pracuje jest czymś normalnym, że się eskaluje problem. Jeśli pracownik ciągle popełnia jakieś błędy czy też dopuszcza się pewnych wykroczeń to eskalujemy problem. To jest całkiem normalne – najpierw ma rozmowę z bezpośrednim leaderem, potem może z kierownikiem zmiany, potem może kierownikiem działu etc … albo przy pierwszym błędzie dostaje ostrzeżenie, przy drugim notatkę do akt personalnych, przy trzecim naganę do akt, a przy czwartym wypowiedzenie,…. Chyba, że to jest też organizacja milcząca to wtedy błędy przyjmuje „na klatę” i po 20 latach budzi się, że ten pracownik to już ciągle się spóźniał albo robił to czy tamto i pracodawca nigdy nie reagował, aż pewnego dnia przejrzał wszystkie odbicia kartą obecności i zobaczył, że ten pracownik średnio 2 razy w tygodniu spóźniał się do pracy i go zwalnia. W Niemczech takie zwolnienie nie przejdzie – pierwsze pytanie które stawia sąd – czy był eskalacja problemu, czy były ostrzeżenia, rozmowy, nagany – tak aby pracownik wiedział jakie grożą mu konsekwencje, aby widział, że to nie są żarty, że to już nie będzie tolerowane , że musi zmienić swoje zachowanie, jeśli chce zostać w tej organizacji. 

A niektórym w związku się wydaje, że jak wspomniał*a partnerowi, że to lub tamto mnie krzywdzi lub boli, czy że to chce koniecznie zmienić – to wystarczy jak raz dwa razy to powie i partner*ka to zrozumie. Naprawdę wierzysz w to, że jak tolerował*ś jakieś zachowanie jakiś dłuższy czas to naprawdę wystarczy żebyś raz czy dwa czy nawet trzy o tym powiedział*a czy wykrzyczał i partner*ka to zmieni….??? A ta jak szybko zmieniasz swoje zachowanie!!? Jak bym ci teraz powiedziała, abyś od jutra zamiast pić kawy czarnej pił z mlekiem od razu byś się przestawił? Albo jak sobie postanowisz, że nie będziesz pić lampki wina przed pójściem spać, nie musisz popracować nad tym nowym nawykiem….? Od razu ci wychodzi…? I to na zawsze….? 

Nie mogę tego zrozumieć jak można dalej karmić społeczeństwo taką karmą, że ktoś odchodzi w milczeniu i tak to już jest….I ty co odchodzisz w milczeniu masz problem z głowy – i zostawiasz partnera*kę z łamaniem sobie głowy o co tak naprawdę chodziło….albo pozbawieniem jej*jego szansy na możliwość zmiany zachowania…

Pomyśl o innej sytuacji – twoja córka/syn powiedzmy w wieku licealnym – właśnie rozpoczynając nową szkołę opowiada ci, że ma wrażenie, że nauczyciel*ka ją nagabuje seksualnie. Nie doszło jeszcze do żadnego dotyku, ale zagaduje do niej dwuznacznie. Co robisz? Najpierw jej pewnie powiesz: „Musisz dać mu*jej do zrozumienia, że tego nie akceptujesz, że to ci się nie podoba” Po jakimś czasie pytasz się swojej córki/syna czy się coś zmieniło – gdy on*a odpowiada, że nie – radzisz jej, żeby powiedziała mu/jej: „Nie chcę żeby Pan/Pani tak do mnie mówił*a”. Jak się nadal nic nie zmienia radzisz, że jak się jeszcze raz to powtórzy to zgłosisz to do wychowawcy. Potem do dyrekcji itd…. Eskalowanie problemu….. A w związku nam się wydaje, że wystarczy jak powiemy, raz na jakiś czas, że tak nie chcemy i to wystarczy…Nie to nie wystarczy…Należy eskalować problem, komunikować tak, aby ta druga osoba naprawdę zrozumiała, mówić o konsekwencjach (adekwatnych do sytuacji) i je potęgować / zwiększać!!!! Jeśli twój partner*ka komunikuje ci, że jest jej*mu ważne, żebyście raz na tydzień na przykład w niedziele zjedli razem śniadanie w dwójkę czy z całą rodziną i spędzili wspólnie dzień, zrobili jakieś wspólne przedsięwzięcie, a ty do nocy pracujesz, czy oglądasz netflixa, czytasz książę czy nadużywasz alkoholu i nie jesteś w stanie wstać na wspólne śniadanie albo snujesz się tylko z połowiczną energią przez cały dzień – to partner*ka ma obowiązek wyciągać konsekwencje, eskalować problem…. Najpierw czekać, dać czas na przestawienie stylu życia, być wyrozumiałym jak się spóźnisz raz, dwa, trzy, może cztery. Ale kiedyś musisz ruszyć dupę, wyjść z roli ofiary i zacząć działać… zacząć wyciągać konsekwencje…najpierw wyjść sam*a z dziećmi, robić swoje. I jeśli to jest twoją bardzo ważną wartością spędzać jeden dzień w tygodniu rodzinnie i nie chcesz z tego zrezygnować, masz prawo o tym mówić, tak komunikować, żeby partner*ka zrozumiała, że jeśli to się nie zmieni to wtedy odejdziesz! Ale bądź pewny*a, że partner*ka cię na pewno dobrze zrozumieli, że rozumieją twoje message, że już teraz widzą jaka będzie cena, jeśli nie zmienią swojego zachowania. 

Jeśli tobie jest ważne życie seksulane – a powinno być ważne oby dwu stronom – to jest bliskość, która jest potrzebna w związku –  a twoja partnerka zmusza cię do celibatu, bo nie ma ochoty zająć się swoimi kompleksami, swoim jak to tłumaczy niskim „libido”, tym że ciągle nie znajduje czasu na ruch czy zdrowe jedzenie to ty masz prawo zakomunikować, że nie chcesz żyć w związku bez bliskości, bez sexu. Ale musisz to tak zakomunikować, żeby partnerka naprawdę zrozumiała, że to jest dla ciebie tak ważne, że albo da ci przyzwolenie na sex poza związkiem albo będziesz musiał wyciągnąć konsekwencje i odejść. I tak jak już wcześniej wspomniałam…pomału … małymi krokami dawaj do zrozumienia partnerce jaką drogą ty pójdziesz, jakie konsekwencje ty wyciągniesz jeśli nic się w tym temacie nie zmieni. 

I tak owszem – my ludzie jesteśmy bardzo różni i może ci się wydawać, że powinno być normalne, że ktoś po jednym razie zrozumie. Ale tak nie jest. My ludzie jesteśmy istotami kochającymi nasze przyzwyczajenia, naszą znaną cieplutką strefę komfortu i tłumaczenia sobie, że coś jest niemożliwe albo zbyt trudne. Bardzo dużo rzeczy jest możliwych, ale tylko wtedy, gdy coś robisz w tym kierunku. A kobietom, które twierdzą, że mają niskie libido proponuje przetestować je na aplikacji „Tinder”  – czy jak obcy faceci zaczną do niej wypisywać czy to nie podniesie jej libido…. Tak – udany sex w związkach długoletnich wymaga też chęci oby dwóch stron, chęci i świadomości, że ta dzika namiętność z obcym/cą z Tindera jest o wiele łatwiejsza niż wzbudzenie jej w związku długoletnim. 

I ja z własnego doświadczenia mogę potwierdzić jak często zauważałam, że moje messages do mojego męża jeszcze nie dotarła. Pamiętam jak mieliśmy taką fazę, że zastanawialiśmy się nad drugim dzieckiem. To trwało tak długo zanim mąż zrealizował i zaakceptował, że teraz to już naprawdę nie chcę……

Mój mąż jest może bardzo ekstremalny przypadek – dlatego zawsze też mówię mojemu synowi czy osobom, które u nas mieszkały żeby mówiły mu jasno i wyraźnie „NIE”. 

I jeszcze jedno do tematu „uciekających partnerów/partnerek”, albo „partnerów którzy odchodzą w milczeniu” – mówiła o tym w jednym ze swoich podcastów Eva Maria Zurhorst – coachKa, która przetransformowała już wiele tysięcy par, ale przede wszystkim kobiet, które uciekają nagle ze swojego związku – tak bez zapowiedzenia.  I ona mówi o tym, że w takich sytuacjach – gdy taki partner*ka nagle opuszcza związek – bez tego, że były uprzednio rozmowy, konflikty, kryzysy, jest najczęściej tym, który nie odrobił swojego zadania domowego. Ten ktoś nagle zauważa coś dziwnego, coś co czuje się bardzo źle, obciąża, ale taki ktoś nie dopuszcza, żeby w ogóle dotarły te nieswoje, niewygodne, niekomfortowe uczucia do świadomości, do tego żeby je poczuć…., żeby się nimi zająć, nad nimi zastanowić, zrozumieć co może być ich przyczyną. Tylko zauważa gdzieś te niewygodne, dyfuzyjne uczucia i zamiast się im przyjrzeć to ucieka……. I on*a ucieka bardzo często za wcześnie….Bardzo często gdy partner*ka ucieka ze związku tak „ad hoc” – bez przygotowania, nagle, w ogóle nie rozpoznał*a swojego zadania i swojej szansy jaka w tym dyfuzyjnym i dziwnym uczuciu,  sytuacji się kryje…..Gdy ktoś odchodzi ze związku po tym jak już kilkakrotnie eskalował sytuację, problem, konsekwencje, po tym jak już ostrzegał*ś, że  gdy nic się nie zmieni to już dłużej nie wytrzymasz, że taki związek cię nie uszczęśliwia, że nie wyobrażasz sobie dalej takiej relacji, przyszłości   to takie rozstanie ma inne konsekwencje….mianowicie takie rozstanie jest konsekwencją  jakiegoś procesu – procesu w którym partner*ka miał*a szansę na zmianę zachowania, na proces przerobienia, przetransformowania pewnych zachowań, schematów albo i przygotowania się mentalnie – widząc, że mimo starań widzę sam*a, że nie jestem w stanie zmienić mojego schematu zachowań albo kosztuje mnie to za wiele zdrowia, wyrzeczeń i sam*a widzę – nie – nie umiem, albo – nie kosztuje mnie to za dużo zdrowia fizycznego, albo nie – nie pasuje to do moich wartości czy stylu życia… wtedy jest też łatwiej partnerowi/partnerce zrozumieć, zaakceptować, pogodzić się z twoim odejściem, (przykład – ty chcesz, żeby partner spędzał z tobą niedziele a on widzi, że jemu jest ważniejsze pracować do nocy bo jest w kompletnym flow swojej kariery –  to łatwiej będzie dla procesu rozstania i oby dwóch stron jeśli on miał chociaż częściowo wpływ na tą decyzję – na przykład widząc, że kosztuje to go za dużo….)

Gdy ktoś tak nagle, bez uprzedzenia odchodzi ze związku –  to jest to ucieczka…. I lęk prze emocjonalnym spotkaniem ze samym sobą, który jest najczęściej bolesny. W takiej sytuacji zadaniem partnera/partnerki byłoby zmierzyć się z tymi nieprzyjemnymi uczuciami, zająć się nimi, i powiedzieć otwarcie partnerowi: „Słuchaj ja już tak nie wytrzymam, ja już tak dalej nie mogę, u mnie pojawiają się uczucia, myśli, które są straszne, przerażające..które są bolesne, z którymi nie mogę sobie poradzić.” I to jest ten moment, w którym powinna para wspólnie zająć się tym tematem, zacząć rozkładać na czynniki pierwsze te myśli, emocje, trudności, które się wylewają teraz, które się gotują, wychodzą na światło dzienne. I to jest właśnie ten moment, ta szansa dla związku, kiedy oboje partnerzy są gotowi wziąć ten bagaż wspólnie na swoje barki, mimo iż na razie tylko jedna osoba komunikuje, że tak już dalej być nie może. I to jest ten moment, o którym wcześniej mówiłam, że należy w końcu zacząć tak dobitnie komunikować, żeby ta druga osoba zrozumiała, że sprawa jest poważna i jak się nic nie zmieni, to opuszczę ten związek. 

I to jest ten moment kiedy nagle oby dwie osoby muszą się pokazać nago (w  przenośnym tego słowa znaczeniu)  – z całym lękiem, często wstydem, może swoją zazdrością, może złością, emocjami – całym tym co ich obciąża…I to jest ten moment kiedy partnerzy mogą nauczyć się na nowo szczerości, mogą nauczyć się, że mogą się pokazać takimi jakimi są w rzeczywistości, mogą komunikować dobitnie swoje potrzeby i granice. I to jest ten moment transformacji, kiedy pary uczą się rozmawiać o rzeczach, które są nieprzyjemne, wstydliwe, bolesne a nie uciekać przed nimi i zamiatać je pod dywan!

I to jest często ten moment, kiedy możesz potrzebować wsparcia coacha, psychologa, psychoterapeuty. W niektórych momentach w życiu potrzeba pomocy zewnętrznej, potrzeba fachowej pomocy osoby trzeciej – i to, że się potrzebuje na ten moment życia, na tą fazę związku pomocy coacha czy psychologa nie oznacza, że jest się chorym czy chorym psychicznie czy potrzeba długoterminowej terapii, to nie oznacza że się jest niezdolnym do związku czy życia we dwoje, To oznacza jedynie, że dotarliście do pewnego punktu, w którym stąpacie w miejscu i nie umiecie poruszyć się do przodu. I to właśnie coach może wam pomóc przekroczyć ten punkt, w którym utknęliście. 

Jak chcesz wejść na nowy, wyższy poziom jazdy na nartach to też weźmiesz najprawdopodobniej trenera, żeby ci pokazał kilka tricków, dał kilka wskazówek. Szczególnie jak jest ci ważne osiągnąć to w miarę szybko a nie metodą prób i błędów próbować to przez kilka lub kilkanaście sezonów skoro z pomocą trenera możesz się tego nauczyć i poćwiczyć w jeden sezon. I taka praca z coachem czy psychologiem nie musi oznaczać jakiejś morderczej i ciężkiej pracy. Jest tyle metod i narzędzi w obszarze coachingu, że dobry coach dopasuje taką metodę, która sprawi, że będzie ci łatwiej przejść przez ten punkt, w którym teraz utkwił*ś. I przede wszystkim możesz metodą prób i błędów testować z partnerem czy sam*a wszystko ale coach ma już to doświadczenie, że przy pomocy odpowiednich pytań znajdziesz/ znajdziecie to rozwiązanie czy ten pęteł, który was uwiera i który możecie w końcu rozwiązać lub poluzować. 

Przyznaj się przed samym sobą, że tak już dalej nie idzie, że teraz poszukasz sobie profesjonalnej pomocy i opowiesz jakie to jest dla ciebie wszystko ciężkie, niezrozumiałe, jak cię to wszystko obciąża, jak kręcisz się wokół własnej osi i najczęściej dostaniesz jakiś impuls czy metodę czy inną perspektywę, która pomoże wam przejść przez ten punkt, kryzys w którym stanęliście. I wtedy możecie iść dalej, dalej – trochę jeszcze błądząc, szukając waszej dalszej drogi, docierając się w tych nowych rolach, na tych nowych zasadach, które ustaliliście lub które jeszcze szlifujecie,  ale już przynajmniej przeszliście dzięki pomocy profesjonalnej przez ten punkt w którym utknęliście. Przynajmniej nie kręcicie się już w tym swoim dramacie i nie uciekacie przed bólem, odpowiedzialnością, zajęciem się tym o co tak naprawdę w tym konflikcie czy w tej sytuacji chodziło. Tylko posuwacie się małymi krokami w stronę spełnionego związku gdzie oczekiwania oby dwóch stron są brane na poważnie pod uwagę. 

I to nie oznacza, że jesteś słaby*a, bo prosisz o pomoc, bo płacisz za pomoc. 

W relavji potrzeba pracy, potrzeba nieraz błądzenia, szukania rozwiązań, rozmowy, komunikacji…związek to aktywności, które się cały czas wykonuje. Związek dwojga ludzi nie jest permanentnym stanem entuzjazmu tylko wieloma czynnościami i aktywnościami, które się składają na udaną relację. 

Ale obydwoje partnerzy muszą zdać sobie sprawę, że to nie związek jest winny, ale my sami i to jak sobie radzimy z poczuciem, że – mam problem – że jakiś problem jest odzwierciedlony w moim związku – i chcę od niego uciec, ponieważ mam wrażenie, że jeśli oderwę się od związku, to mój problem również zostanie rozwiązany, uczucie we mnie zostanie rozwiązane. A tak nie będzie! Jeśli w obecnym związku ciągle twoje potrzeby są na ostatnim miejscu i nie potrafisz stanąć w ich obronie, to chyba nie wierzysz, że w następnym związku partner*ka będzie się ciebie permanentnie  pytać: „ A ty kochanie to czego potrzebujesz w tej chwili? Śniadania do łóżka czy masaż stóp!!?” Musisz być świadomy, że uciekając zabierasz problem ze sobą….który objawi się może w nieco innej formie ale się objawi… w następnym związku…..

Musisz być świadomy, że takie błądzenie w związku, szukanie rozwiązań, ćwiczenie zmiany zachowań, schematów wymaga czasu, praktyki – jak nauka salta, skakania na główkę do wody – ile razy napił*ś się wody, ile razy spadł*ś na klatę zanim tak naprawdę opanował*ś dobry skok na główkę…..

Ale nasze obecne  społeczeństwo nie umie już wytrzymać niekomfortowych sytuacji, myśli czy emocji, które się pojawiają. I robimy wszystko, aby się ich jak najszybciej pozbyć… aby je wyeliminować…. 

Ludzie wpadają na różne pomysły, aby jak najszybciej wyeliminować dyskomfort w każdym obszarze swojego życia. A tymczasem dyskomfort jest niezwykle skutecznym narzędziem, aby zrozumieć siebie, partnera*kę , związek, to co się w związku akurat dzieje i nie usuwać natychmiast tego dyskomfortu – bo on się w następnym związku też pojawi tylko zająć się nim głębiej i u źródła, abyś zrozumiał co możesz*cie zrobić aby nie pojawiał się ciągle jak bumerang, ale aby został wyleczony czy też zrozumiany u źródła czy od podszewki i co pozwoli wam przechodzić przez takie zakręty życiowe a nie tkwić w tym samym dramacie w każdym następnym związku. 

Nie odchodźmy ze związku po cichu…. Z jednym feedbackiem jak już jest pozamiatane… to już najczęściej niewiele daje…. Nie jest w ogóle po ludzku możliwe tej osobie nagle opuszczonej zrozumieć i przyjąć feedback jeśli nie dał*ś jej możliwości na naprawę swojego zachowania….

Miej odwagę odezwać się, wyjść z cienia frustracji czy rezygnacji i zawalczyć o siebie i o związek. I nie tylko dla samej idei związku, ale także dla ciebie, żebyś zobaczył,*a, że konflikt, wyraźne komunikowanie swoich potrzeb, stawianie granic, ustalanie nowego porządku w relacji jest możliwe i warte, bo to robisz już tylko dla samego siebie. 

Mam nadzieje, że mogłam ci pomóc spojrzeć z innej perspektywy na ten temat, że mogłam cię zainspirować, że zabrał*ś ze sobą kilka impulsów, które pomogą ci wejść na następny poziom związku, albo życia. Tego ci z całego serca życzę. 

Dziękuję, że przeczytał*ś do końca ten blog.

Jeśli Ci się podobało, zostaw proszę komentarz albo like!

Zapraszam Cię też do dialogu na moich innych kanałach społecznościowych – tam możemy się wymienić poglądami i doświadczeniami co do treści, o których mówię. 

Rise up and Play

Twoja Honorata  

Dodaj komentarz