Refleksje z podróży między kulturami
Po 4 latach nieobecności w Niemczech i nieuczestniczenia w tak zwanym życiu codziennym, dziś poszłam do supermarketu. Mąż wcisnął mi jeszcze torbę z pustymi plastikowymi butelkami po napojach gazowanych, a co jest dla mnie zupełną nowością – także puszki metalowe po napojach możemy już w takich automatach zwracać. Co za postęp!
Jestem pełna podziwu, jak Niemcy biorą na poważnie ochronę środowiska i jak mało widoczne jest to jeszcze w innych europejskich krajach – między innymi także w mojej ojczyźnie, Polsce. Zawsze dziwi nas z mężem, że jesteśmy sąsiadującymi krajami, a tak mało korzystamy z synergii, która mogłaby pomóc nam w szybszym rozwiązywaniu problemów już w innych krajach rozwiązanych, przetestowanych i sprawdzonych.
Mój mąż, patrząc od wielu lat na Polskę, często mówi do mnie, że tak było dokładnie 30-40 lat temu w Niemczech – na przykład pustoszejące coraz bardziej kościoły, które przerabiano na inne cele, bo było ich za dużo, konsumpcjonizm objawiający się kupowaniem wszystkiego, na co nagle nas było stać, czy też marnotrawienie wszystkich zasobów, które wydawały się człowiekowi zbyt odległe, aby się tym zająć.
A wystarczyłyby czasami rozmowy i pytanie: „Jak wy rozwiązaliście ten problem?” Że na przykład nie jest dziwne, ani nawet wstydem, zapytać w Niemczech usługodawcy o wystawienie rachunku za daną usługę bez wkurzonego spojrzenia i komentarza: „Ale to muszę doliczyć podatek VAT” (no to dolicz – nie wiedziałam, że zamawiam usługę „na czarno”). Że nie ma w ogóle takiej koncepcji wizyt u lekarza prywatnie, że jak zatrzymuje cię policja za przekroczenie prędkości, to wiesz, że nie grozi ci oddanie połowy wypłaty, bo mandaty są adekwatne do kosztów życia. Że dzieci w szkole w Niemczech nie są zobowiązane do czytania niezliczonych ilości lektur i śmiem twierdzić, że nie są głupsze od polskich…
Szok w USA
Największy szok przeżyłam jednak robiąc zakupy w USA. Tam ciągle używają plastikowych jednorazówek do pakowania artykułów spożywczych – przy każdej kasie są zawieszone takie reklamówki i kasjerka automatycznie, zawsze, pakuje je do takiej reklamówki. Często do jednej reklamówki wkłada na przykład jeden galon soku czy mleka, dokłada jeszcze jedną reklamówkę – czyli czasami masz wiele podwójnych reklamówek, żeby pod wpływem tego ciężaru ta reklamówka się nie zerwała. I bardzo często rozdziela jeszcze te zakupy na odrębne reklamówki – na przykład chleb nie wkłada do tej samej reklamówki co mięso czy warzywa (z niezrozumiałych dla mnie powodów), a efektem tego jest, że każdy wychodzi ze supermarketu z co najmniej dziesięcioma reklamówkami.
Moje serce się zawsze łamało, jak to widziałam – naprawdę. Nie uważam, żebym była jakąś fanatyczką ochrony środowiska, ale takie widoki miałam w Polsce może ostatni raz przed 15 laty. Aż w końcu wprowadzono, że takie reklamówki są płatne i ilość tych reklamówek przy kasach mocno się zredukowała. A z czasem przyszła świadomość ludzi, jak zalewamy takimi reklamówkami morza i oceany i tym samym szkodzimy sobie samym…
„Holy shit – gdzie ja tu wylądowałam” – myślałam sobie w pierwszych dniach pobytu w USA. Naprawdę byłam zażenowana tym. Przypominało mi się także „przez mgłę”, że przecież oglądając w latach 90. słynny amerykański serial „Beverly Hills 90210”, bohaterowie wracali z zakupów, które mieli w takich papierowych torbach, a tu w 2023 roku pakują zakupy w jednorazowe torebki plastikowe…Amerykanie są mistrzami w przedstawianiu swojego kraju daleko od rzeczywistości….
Co mnie bardzo uderza w USA – to często nie jest nieświadomość, to ignorancja problemu. Torby wielorazowego użytku są wszędzie dostępne przy wejściu do supermarketów i przy kasach, ale niewiele osób po nie sięga. No ale przykład ignorancji problemów w USA zaczyna się od góry…
Iluzja „American Dream”
To jest tylko jedno z wielkich „kłamstw” o „American dream”, które było mi dane przeżyć w USA. Na pewno można się nauczyć od USA świetnego marketingu, ale rozczarowanie tego, co tam zastaniesz, jest druzgocące. Rozmawiałam z wieloma osobami, które przeprowadziły się do USA, o tym, jak wielkie rozczarowanie i szok było zderzenie się z amerykańską rzeczywistością. I tu nie chodzi tylko o stan Ohio – większość stanów jest taka jak Ohio. Wyjątkami są na pewno stan Kalifornia (gdzie faktycznie świadomość ekologiczna jest o wiele wyższa niż w innych stanach, czego doświadczyliśmy będąc tam na wakacjach w 2024 roku) no i Nowy Jork, który jest także bardzo europejski.
Wstyd jako narzędzie terapeutyczne
Mam wielu klientów, którzy borykają się z poczuciem wstydu i nie potrafią się z tej emocji uwolnić. Tłumaczę im wtedy, że uczucie wstydu jest uwarunkowane kulturowo i podaję przykład używania reklamówek. Pytam się zawsze, czy wstydziłby się – gdyby zapomniał zabrać ze sobą do supermarketu torby wielorazowego użytku, musiał zrobić ogromne zakupy – co by zrobił? Czy zapakowałby je wszystkie do jednorazowych reklamówek i wyszedł z 20-stoma takimi reklamówkami, czy jednak byłoby to dla niego żenujące i wrzuciłby te zakupy z powrotem do koszyka – bez toreb i reklamówek – i włożył potem bezpośrednio do bagażnika?
Odpowiedź jest zazwyczaj ta sama – że wstydziłby się wyjść z tyloma reklamówkami, więc zapakowałby je bezpośrednio do bagażnika. No właśnie – a Amerykanie się tego nie wstydzą, robią to wszyscy, więc wychodzą z tymi reklamówkami bez poczucia wstydu. „O zgrozo – w Niemczech zapadłabym się ze wstydu pod ziemię i co drugi Niemiec zwróciłby mi jeszcze uwagę, że to, co robię, jest bardzo nieodpowiedzialne i szkodzi naszej planecie…”
Wstyd jest uwarunkowany kulturowo, jest opcjonalny, jest związany z twoimi wartościami. Uczucie wstydu skłania nas (jest to emocja regulująca) – do rozwijania się jak najbliżej standardów moralnych i utrzymywania moralności w zgodzie ze standardami w danej społeczności.
Wstyd i poczucie winy bardzo silnie wywodzą się z Kościoła. To tak, jakby instytucja moralna powiedziała, że to są standardy, według których należy żyć. I musisz żyć zgodnie z tymi standardami, w przeciwnym razie zostaniesz zawstydzony. Bo tak właśnie się dzieje. Wstyd powstaje tylko w kontekście społecznym. Więc to jest jak bycie na łasce moralności społeczeństwa, które osądza – innymi słowy, bycie na łasce osądów, że zrobiłeś coś złego lub coś, co nie spełnia standardów. I to wystarczy – nie potrzebujesz bezpośredniego ludzkiego kontaktu, wystarczy sama myśl, że możesz zostać osądzony.
Pytaniem jest dla mnie co jest standartem w moim kraju, w mojej społeczności i czy te standardy sprawiają, że się rozwijam czy raczej cofam….Dla mnie odpowiedź w tym obszarze w USA była jasna. Oczywiście, że moje standardy się obniżyły i czasami także sobie pozwoliłam na pare reklamówek, bo jak wszyscy tak robią to czujesz się bardziej usprawiedliwiona/y…
Moi klienci tak bardzo często odczuwają wstyd, jeśli chodzi o tę całą kwestię romansu. Wiele osób wstydzi się także tego, że mają określone potrzeby czy preferencje seksualne, ponieważ nie spełnia to standardów społecznych. Wiąże się to również z tym, że podobnie jak w przeszłości byliśmy pod pręgierzem, publicznie obnażani i mówiono nam, że ta osoba zrobiła coś naprawdę złego. A tam, gdzie jest to wyzwalane, uruchamia się instynkt przetrwania w historycznym mózgu, ponieważ wykluczenie z grupy było wyrokiem śmierci.
Również w przypadku kobiet – powiedziałbym – 100, 200 lat temu odrzucenie przez męża, odrzucenie przez rodzinę stanowiło ogromny problem. Taka odrzucona przez męża kobieta była traktowana prawie jak trędowata, prawie skazana na śmierć, ponieważ traciła swój status, rodzinę i bezpieczeństwo, a potem nie miała żadnych szans. Nakładano więc na nią ogrom wstydu. A wstyd związany z seksualnością pochodzi bardzo silnie z Kościoła – to bardzo silna koncepcja moralna wywodząca się stamtąd.
Kiedyś ktoś powiedział, że gdyby ten wstyd został przez Kościół usunięty z na przykład bycia nagim albo uprawiania seksu, a nałożony na przykład na czynność jedzenia – to wszyscy świetnie bawilibyśmy się nago, uprawiali seks, ale jedlibyśmy w zamkniętych pokojach, za zamkniętymi zasłonami, czując się zawstydzeni. Więc nie chodzi o to, jaki jest temat, ale o to, jak został potraktowany i jak został przedstawiony światu zewnętrznemu. I stąd bierze się wstyd.
Sama definicja wstydu zmienia się na przestrzeni czasu. Kiedyś także w Polsce czy Niemczech nie było wstydem wyjść z kilkoma jednorazowymi reklamówkami – dziś jest to wstydem. Kiedyś wstydem było się rozwieść dziś już nim nie jest…
Moja polsko-amerykańska koleżanka z Tennessee powiedziała mi kiedyś, że Amerykanie dopiero zrozumieją problem zanieczyszczenia środowiska, jeśli zabraknie miejsca na składowanie śmieci. Jeśli kiedyś zwykły, szary człowiek zostanie skonfrontowany z tym, że może w jego sąsiedztwie będzie musiało być składowisko śmieci… I może tak jest, że jest taka część ludzi i taka część w nas, że zaczynamy się zajmować problemem dopiero wtedy, gdy zaczyna się już palić grunt pod nogami……. I oby nie było za późno…
Poczuciu winy i wstydu mają różne źródła:
1. Oczekiwania społeczne, często kształtowane przez przedstawienia w mediach, takich jak Disney i Hollywood, wpływają na nasze myśli i działania.
2. Koncepcje moralne, które charakteryzują się normami społecznymi i osobistymi przekonaniami, odgrywają główną rolę w rozwoju poczucia winy.
3. Własne wartości, które wynikają z indywidualnych doświadczeń i przygód, mogą również wywoływać poczucie winy.
4. Przekonania, które najpierw przyjmujemy od opiekunów w trakcie naszego życia, a później internalizujemy, wpływają na nasze postrzeganie siebie i mogą prowadzić do poczucia winy.
5. Doświadczenia, czy to osobiste, czy obserwacje innych, kształtują nasze wzorce myślowe i mogą wzmacniać poczucie winy.
6. Przekonania i tradycje religijne również odgrywają rolę w rozwoju poczucia winy.
7. Nasze własne oczekiwania wobec siebie mogą prowadzić do wewnętrznych konfliktów i wywoływać poczucie winy i wstydu
Myśli wynikające z tych wpływów są przetwarzane w naszym mózgu, a nasz wewnętrzny sędzia zaczyna wydawać osądy. Na osądy te wpływają zarówno nasze wewnętrzne wartości, jak i oczekiwania oraz opinie innych. Im lepiej rozumiemy własne wartości, potrzeby i przekonania, tym lepiej możemy wpływać na to, czy powinniśmy czuć się „winni” czy „niewinni”.
Nasz mózg nie oferuje nam przypadkowych myśli, ale z góry określone. Im bardziej nasi rodzice lub różne instytucje pracowały z poczuciem winy jako metodą wychowawczą i im bardziej intensywne było nasze religijne wychowanie, tym bardziej prawdopodobne jest, że nasz wewnętrzny sędzia będzie „wypluwał” winne myśli. W związku z tym niektórzy ludzie czują się winni przez cały czas, a inni są całkowicie wolni od poczucia winy – i to w tym samym temacie….
Jeśli Ty borykasz się od dawna z poczuciem winy lub wstydu, nie wahaj się zarezerwować sesję coachingową u mnie i przetransformować to uczucie wstydu, które blokuje Twoją szczęśliwą przyszłość
Dziękuję, że przeczytał/ś do końca ten blog
Rise up & Play
Twoja CoachKa Honorata