#55 Pełnia księżyca – o żałobie, wspomnieniach i duchowej więzi

09.08.2025

Piszę to 26 kwietnia, jestem jeszcze w USA. U mnie południe – godzina 12:45 – dokładnie trzy miesiące temu, o tej właśnie porze, umarł mój tata. To wtedy dostałam smutną wiadomość od mojego brata.

Tęsknię za tatą – raz mniej, raz bardziej. Tęsknota czasami zmienia się w smutek, czasami w żal, czasami w ból. Czasami przechodzę obok naszego urządzenia „Alexy” i zatrzymuję się przy zdjęciu taty, które akurat się pojawia. Uśmiecham się lekko, wspominając, jaki to był moment, gdzie byliśmy, co robiliśmy…
Nasze urządzenie pokazuje zdjęcia tematycznie i czasowo – sprzed roku, dwóch, trzech i więcej lat.

Łączność przez pełnię księżyca

Łączę się z tatą również poprzez pełnię księżyca. W ostatnich miesiącach jego życia pisaliśmy do siebie, pytając, czy patrzyliśmy na księżyc.
Pamiętam, jak będąc latem na Hawajach, pewnego wieczoru (wideo pokazuje godzinę 23:00 tamtejszego czasu) siedziałam sama w apartamencie, opiekując się kotem. Wyłączyłam światło, włączyłam spokojną muzykę i robiłam gimnastykę. Księżyc świecił tak jasno i pięknie.
Nagrałam krótkie wideo i wysłałam tacie, pytając, czy również patrzy na pełnię księżyca.
Między Polską a Hawajami było dokładnie 12 godzin różnicy – zastanawiałam się, czy to ta sama pełnia, ten sam księżyc… Księżyc ten sam, tylko ja go oglądałam o 23:00, tata miał 11:00 rano. Ale patrzyliśmy na niego razem.

Lęk przed ciemnością i światło księżyca

Gdy zostałam tutaj sama z synem w Ameryce, miałam ogromne lęki związane z samotnością w domu. Opowiadałam o tym tacie.
Mówił mi wtedy:

„Nie martw się, to normalne, że człowiek boi się ciemności i samotności.”
Opowiadał, jak sam, będąc dzieckiem w swojej wiosce, z której pochodził – Gutowie, bał się, gdy ktoś przechodził blisko ich domu – ścieżka biegła tuż przy oknie, a płotu nie było.
Wspominał, że kiedyś ludzie siedzieli po ciemku i czekali na pełnię księżyca, bo wtedy było choć trochę jaśniej.
Opowiadał, jak chodził od babci Pelasi do domu przez pole i czekał na bezchmurne niebo i pełnię księżyca – tylko wtedy przejście kilkuset metrów było „znośne”.

Od kiedy kilka miesięcy temu podczas ustawień systemowych Hellingera przepracowałam mój paniczny lęk przed ciemnością bycia samej w domu, rano i wieczorem medytuję i robię gimnastykę bez włączania światła – ciesząc się blaskiem księżyca.
Już się nie boję. Teraz, po śmierci taty, patrzę na księżyc z jeszcze większą uważnością i myślę:

„Tatko, pewnie patrzymy teraz na ten sam księżyc – tylko ty z innej strony…”

I czuję w sercu połączenie, które daje mi otuchę.
Czuję wdzięczność, smutek, nostalgię. I wierzę, że teraz tata ma większą moc, aby nas wspierać – z innego wymiaru.

O duszy i pożegnaniu

Po śmierci taty musiałam poukładać sobie w głowie, jak to jest z duszą.
Wiem, że jest wiele pięknych książek na ten temat, ale jeszcze nie jestem gotowa, by je czytać.
Moje własne wyobrażenie jest takie: część duszy opuszcza ciało wraz z ostatnim oddechem i po pewnym czasie wraca w nowonarodzonym dziecku(o czym już pisałam wcześniej). Ale druga część duszy trafia w inny wymiar – nieba, raju, wszechświata – jakkolwiek to nazwiemy.
Wierzę, że z tej cudownej przestrzeni dusze mogą patrzeć na nas, wspierać nas.
I wtedy czuję się lżej.
Nie jestem sama.
Mój tata ma teraz inne „Moce” i wspiera mnie jeszcze lepiej, niż mógł to robić tutaj na ziemi.

Paradoks wiary

Mój tata nie wierzył w życie po śmierci.
Paradoks katolików, prawda?
W teorii wierzymy, ale w praktyce – gdybyśmy naprawdę wierzyli – śmierć nie byłaby dla nas aż tak bolesna.
Tata mówił często:

„E tam, po śmierci już nic nie ma.”

A potem dodawał:

„No ale lepiej się żyje ludziom, którzy wierzą, że coś po śmierci jest, bo wtedy ten cały trud ma jakiś sens.”

Kiedy prosiłam go, by zapalił świeczkę dla mamy na grobie, odpowiadał:

„I po co? 😉”

A gdy sama kupowałam kwiaty lub znicze, mówił pół żartem, pół serio:

„Niepotrzebnie…”

Gdy zostawał nieraz w moim domu w Polsce piękny bukiet kwiatów, który dostałam od męża a my nie mieliśmy już miejsca w aucie aby je zabrać do Niemiec, prosiłam go, żeby zawiózł do mamy na cmentarz, a on straszył mnie, że pójdzie na targ i je sprzeda.. 😀

Miał podejście pragmatyczne: że zmarłemu to nie pomoże.
Ale my przecież często robimy to dla siebie – jako wyraz żałoby, miłości, wdzięczności.

Kwiaty i znicze

Wiem, że jak kupowałam mamie na grób kwiaty, to mama na pewno by to doceniała i lubiła. Nasza mama lubiła kwiaty i ja lubiłam iść do nie na grób na cmentarz i włożyć jej do wazonu ładne kwiaty i sobie myślałam, co za czasów się doczekaliśmy, że po prostu ma się pieniądze na kupienie kwiatów do wazonu na cmentarz. Gdy byliśmy dziećmi jeździliśmy co sobotę na grób naszego młodszego  brata, który umarł w brzuchu mamy w ósmym miesiącu ciąży. Mama ciągle musiała / chciała coś kombinować, żeby wyrosły w ogrodzie jakieś kwiaty, żeby włożyć je do naszego zmarłego brata- Piotrka na grób. Teraz już są taż takie piękne sztuczne kwiaty, wtedy nie było i mama dosłownie „nie cierpiała” tych sztucznych kwiatów i często o tym mówiła. Tak, że teraz nie do końca mamy z bratem odwagę wstawić jej do wazonu sztuczne kwiaty, bo może też ich nie lubi… 😃 Z tatą wiemy jedno – uważał, że umarłemu już nic nie pomoże… ☺️

Dziękujemy

Tyle pięknych kwiatów i zniczy pojawiło się na grobie taty w czasie Wielkanocy…
Dziękujemy Wam wszystkim ♥️
Za modlitwy i wszystkie Msze Święte odprawione w jego intencji.

My z synem odmawiamy dziesiątkę różańca każdego 26. dnia miesiąca.
To nasza własna, cicha tradycja.

Tradycja modlitwy

Po śmierci mamy tata zapraszał mnie i mojego brata Radka na wspólne odmawianie różańca.Mama odeszła 9 października, więc każdego 9-tego dnia miesiąca klękaliśmy przy łóżku taty i modliliśmy się – cały różaniec albo przynajmniej dziesiątkę.

Teraz, choć różaniec nie jest moją ulubioną modlitwą, kontynuuję tę tradycję.
Czuję wtedy duchowe połączenie z rodzicami.
I choć często łza albo i morze łez zakręci się w oku – czuję też ukojenie.

Dziękuję, że przeczytała/eś ten blog do końca 🫶

Rise up & Play

Twoja CoachKa Honorata 

Honorata Rauss

Moją podróż rozwoju osobistego rozpoczęłam krótko przed czterdziestką, a moimi głównymi inspiratorami byli i nadal są niemieccy mentorzy tacy jaki Laura Malina Seiler, Robert Betz, Veith Lindau oraz w obszarze związków miłosnych amerykańscy terapeuci tacy jak Esther Perel czy tez John Gottman.

Udostępnij wpis

Facebook
Twitter / X
LinkedIn
Pinterest
Telegram

Sześciomiesięczny program transformacyjny dla par po zdradzie

Czy doświadczyłeś/aś zranienia, zdrady lub rozczarowania w związku? Czy mimo to wierzysz, że Twoja relacja zasługuje na drugą szansę? Ten program jest właśnie dla Ciebie – niezależnie od tego, czy chcesz odbudować obecny związek, rozpocząć nowy rozdział, czy odnaleźć się jako singiel.

Mogą Cię zainteresować

Zdrada w związku - temat tabu, który dotyka 85% par. Czy niewierność zawsze oznacza koniec relacji? W tym artykule dowiesz się prawdy o zdradzie i poznasz sposób na odbudowanie miłości nawet po najgłębszych zranieniach. Odkryj, dlaczego zdrada może być początkiem prawdziwej, autentycznej relacji.
Czasami jedna chwila może nauczyć nas więcej o miłości niż lata doświadczeń. Historia o tym, jak mój tata pokazał mi, czym jest prawdziwa cierpliwość i bezwarunkowa akceptacja – lekcja, która kształtuje moje podejście do związków do dziś. Wzruszające wspomnienie z Dnia Dziecka, które stało się fundamentem zrozumienia prawdziwej miłości w relacjach.
Czy kochanek/kochanka to naprawdę główny problem w kryzysie zdrady? Ten wpis przewraca do góry nogami popularne przekonania o romansach. Dowiedz się, dlaczego zrzucanie winy na osobę trzecią mija się z celem i co tak naprawdę stoi za zdradą w związku. Praktyczne wskazówki, jak wyjść z roli ofiary i odzyskać kontrolę nad swoim życiem miłosnym.