#59 Pół roku bez Taty – gdy serce wciąż szuka jego obecności

28.09.2025

Ten tekst napisałam 26 lipca 2025 roku – dokładnie pół roku kiedy umarł mój tata….

Dziś brakuje mi go od samego rana bardzo mocno, choć w sumie dopiero pisząc mój poranny dzienniczek wdzięczności, zwróciłam uwagę, że to jest dziś 26. miesiąca, a nie jutro – jak myślałam po przebudzeniu – mając w głowie wszystkie Anny, które mają dziś imieniny. Wszystkiego najlepszego dla Was!

Nowy dom, nowe wspomnienia – pokój, który byłby jego

Dziś spędziliśmy pierwszą noc w naszym nowym domu, w którym mamy zamiar zostać dłużej niż dwa lata… (Pan Bóg się pewnie śmieje z moim tatą, że my planujemy, a życie robi swoje).

Już od wczoraj wieczora – jak tu przyjechaliśmy – spoglądałam na ten pierwszy pokój, który jest zaraz od wejścia do domu po lewej stronie. Poprzedniczka, która tu mieszkała (też Polka ❤️), nazywała go „pokojem babci”, bo do niej też przyjeżdżała regularnie mama z Polski. Patrzę na ten pokój i sobie myślę: „To by był Twój pokój, Tatko…”

Wiem, że teraz – dokładnie w tym czasie – zorganizowałabym, żeby do nas dojechał/doleciał/dotarł, gdy zaczynają się obowiązki, których samemu nam trudno ogarnąć… Przygotowanie piwnicy, garażu, ogrodu na przyjęcie i ogarnięcie naszego życiowego dobytku z kontenera, który lada dzień ma do nas dotrzeć…

Wspólne żarty i cyniczny humor – nasze wspólne chwile

Wiem, że teraz by tu ze mną, z nami był… Poopowiadał parę kawałów, które tylko my sobie w dwójkę mogliśmy mówić w naszym cynicznym tonie… że „jak się zaczyna małżeństwo, to się zaczyna piekło dla ludzi”, że „lepiej się nie żenić”, że mój tata nigdy nie zdradził mamy, ale nie dlatego, że był takim wspaniałym mężem, tylko dlatego, że po prostu może byli jeszcze za krótkim stażem małżeństwem, które zostało dotknięte chorobą mojej mamy i może przez to ochronione przed takim kryzysem w związku.

Opowiadalibyśmy sobie, że „emeryci powinni już przejść na drugą stronę świata, bo tylko obciążają nasz polski system emerytalny…”, że „Niemcy są już 'kaputt'” i że „my tu mamy lepiej niż w Ameryce” (a propos – czy to nie paradoksalne, że całe życie słyszałam od mojego taty takie powiedzenie, że on ma w życiu lepiej niż w Ameryce, mimo że nigdy nie był w Ameryce?), że wieczorem trzeba sobie wypić – „no bo jak żyć – to parę lat, ale uczciwie” (w znaczeniu bawiąc się i pijąc alkohol)… I wiele, wiele innych żarcików, które czasami były całe jego życie „hitem”, a czasami tylko jakiś dłuższy lub krótszy czas… ❤️

Nietuzinkowe podejście do życia

Mój tata miał na wiele spraw bardzo nietuzinkowe podejście – i tak wiele w tych wypowiedziach było pół żartem, pół serio. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam którymś z tych naszych żartów – ale myślę, że wiele bliskich mu osób słyszało te żarty z jego ust.

Brał je często z życia – niekoniecznie swojego – obserwował, tak jak i ja teraz, małżeństwa i widział, w jak wielu małżeństwach panuje tak naprawdę piekło… Może dlatego nigdy nie chciał się ponownie ożenić – był 33 lata wdowcem, może słowa o perspektywie piekła w małżeństwie za bardzo utkwiły w nim.

Pamiętam, jak kiedyś przyszedł z jakiegoś spotkania z jakąś kobietą jeszcze jako młody wdowiec i powiedział mi: „Tak się wywyższała, że niby jest taka dama, a Twoja mama była prawdziwie piękną kobietą i się tak nie wywyższała nigdy…” ❤️

Dziedzictwo żartów z babci

Pamiętam też z ust jego mamy – mojej babci – gdy zaczęło się w latach 90. nagrywanie na kamerę VHS całych uroczystości weselnych, które później były wspólnie przez rodzinę oglądane, pamiętam, jak babcia mówiła to samo z lekkim uśmiechem: „I piekło się zaczyna” – oglądając szczęśliwą (jeszcze) parę ślubującą sobie „złote góry…”

Dopytywałam się później wiele razy i wielu ludzi z rodziny, jakie było to „piekło małżeńskie” mojej babci, i wyciągam wniosek, że po prostu się nie dobrali… Moja babcia była pracoholikiem, a jej mąż nie za bardzo… Spędzał podobno dużo czasu siedząc na ławeczce przed domem, często zdrzemnął się podczas tego siedzenia i po przebudzeniu, spoglądając na godzinę, mówił: „Kiej tyż ta przeszło…” – co znaczyło w poprawnej polszczyźnie: „Kiedy ten czas tak szybko przeleciał”… Jak kiedyś babci powiedziałam, że szkoda, że dziadek tak wcześnie umarł i go nawet nie poznałam, odpowiedziała całkiem bez emocji, że dziadek nie był taki fajny… 🧐

Moc słów i ich wpływ na życie

Mój mąż nie lubił wszystkich tych taty i moich żarcików… szczególnie nie lubił tych o piekle w małżeństwie… Teraz, wiedząc, że słowa mają wielką moc, staram się nie powtarzać tych niektórych haseł, ale wiem, że mój syn słyszał już także ode mnie te „niewinne” żarciki…

Pożegnanie w rodzinnym domu – medytacja i wybaczenie

Dziś rano najpierw sobie popłakałam – chyba pierwszy raz po powrocie z Polski 3 tygodnie temu. Wtedy pożegnałam się z moim tatą intensywnie w naszym domu rodzinnym w Ostrowie w czerwcu. Napisałam do niego list, dziękując za to wszystko, co było między nami dobre, i wybaczając to, co mnie niemiłosiernie zraniło, gdy w tym samym domu jako mała dziewczynka konfrontował mnie razem z moją mamą z sytuacjami, które jako dziecko powinny mi być zaoszczędzone.

W nagranej medytacji prowadzonej przez niemieckiego mentora Roberta Betza weszłam jeszcze raz w tę sytuację i w ten ból, który przeżyłam wtedy – na tym samym korytarzu, na którym potem mój tata zakończył swoje życie. Ja, siedząc i szlochając w tym miejscu, gdzie on upadł, konfrontowałam się z tymi zimnymi płytkami, mając nadzieję, że on na nich długo nie musiał leżeć, zanim wydał swój ostatni oddech…

Potem pojawiło się w tej medytacji pytanie: „Z jakim uczuciem czekałaś na swojego tatę, gdy wiedziałaś, że zaraz przyjdzie do domu?” I pamiętałam dokładnie to uczucie – radości, tęsknoty – gdy wiedzieliśmy z moim bratem, że około 21:15 nasz tata zaraz wejdzie do tego korytarza i my zawołamy: „Tato, chodź do nas” – i ja się rzucałam tacie zawsze na szyję, słysząc w tle naszą zdenerwowaną mamę: „Czemu jeszcze nie śpicie…” ❤️

Zrozumienie rodziców i ich ograniczeń

Dziś to rozumiem, że tata nie był wcale lepszym rodzicem od mamy, tylko po prostu mama spędzała z nami 14 godzin dziennie, a tata dwa razy dziennie po 15 minut (podczas obiadu od godziny 15:05 do 15:20 i od godziny 21:15 do 21:30). Mama miała tę rolę wychować nas „na ludzi”, której tata nie musiał już przejmować, więc nas rozpieszczał…

Spaliłam potem ten list na cmentarzu, który napisałam po medytacji przy jego grobie, i dało mi to wielką ulgę i zakończyło jakiś etap żałoby… Wiem, że moi rodzice – tak samo jak i zapewne Twoi – dali nam wszystko, co byli nam wtedy w stanie dać, i nie umieli inaczej… lepiej, głębiej, świadomiej, mądrzej… no bo skąd mieli umieć. Nie było takiego poziomu świadomości, nie było takiego dostępu do wiedzy, jaką mamy teraz.

Ogród pełen wspomnień – jabłka, wiśnie i dzieciństwo

Przed pisaniem tego tekstu usiadłam trochę w naszym nowym ogrodzie – spoglądałam na drzewo jabłkowe i wiśnie, z których intensywnie opadają jeszcze niedojrzałe jabłka i już zbyt dojrzałe czereśnie. Pomyślałam sobie, że te dwa drzewa bardzo mi przypominają dzieciństwo i czas u babci w Gutowie (wiosce rodzinnej mojego taty) oraz czas w naszym rodzinnym domu, gdzie tata też posadził wiele nowych jabłonek.

Patrzyłam na te roztrzaskane jabłka i wiśnie leżące na ziemi, których nie mieliśmy do tej pory ochoty pozbierać, choć byliśmy już w tym domu kilkakrotnie, i sobie pomyślałam: „Tak, Tatko, Ty byś najpierw zaczął tę pracę tutaj od pozbierania tych leżących owoców…”

Znak z nieba – motylek jako odpowiedź

I potem przyleciał motylek, którego uwieczniłam kamerą, jakby to była taty odpowiedź: „Tak, dziecko, tak bym zrobił… i jestem tu też z Tobą…, tylko już teraz inaczej, ale jestem, nie jesteś sama – teraz potrzebujesz już innego wsparcia niż 'tylko’ to zbieranie jabłek – ale patrz – daję Ci znaki – jestem tu z Tobą.”

Nie jesteś sam/a w żałobie 

Dziękuję, że przeczytała/eś ten blog do końca 🫶 

Rise up & Play

Twoja CoachKa Honorata

Honorata Rauss

Moją podróż rozwoju osobistego rozpoczęłam krótko przed czterdziestką, a moimi głównymi inspiratorami byli i nadal są niemieccy mentorzy tacy jaki Laura Malina Seiler, Robert Betz, Veith Lindau oraz w obszarze związków miłosnych amerykańscy terapeuci tacy jak Esther Perel czy tez John Gottman.

Udostępnij wpis

Facebook
Twitter / X
LinkedIn
Pinterest
Telegram

Sześciomiesięczny program transformacyjny dla par po zdradzie

Czy doświadczyłeś/aś zranienia, zdrady lub rozczarowania w związku? Czy mimo to wierzysz, że Twoja relacja zasługuje na drugą szansę? Ten program jest właśnie dla Ciebie – niezależnie od tego, czy chcesz odbudować obecny związek, rozpocząć nowy rozdział, czy odnaleźć się jako singiel.

Mogą Cię zainteresować

Cztery lata temu spędziłam niezapomniane chwile z tatą w Portugalii. Dziś, gdy nasze urządzenie "Alexa" pokazuje te wspomnienia, serce ściska się z tęsknoty, ale też wypełnia wdzięcznością. W tym osobistym wpisie dzielę się najpiękniejszymi momentami z naszego wspólnego czasu - od zabawnych przygód w basenie, przez nauki jazdy w ciasnym garażu, po głębokie rozmowy o przeszłości. Opowiadam też o tym, jak wygląda mój proces żałoby po stracie taty, jakie pytania sobie zadaję i jak znajduję drogę od bólu do akceptacji. To historia o miłości, śmiechu, tęsknocie i o tym, jak wspomnienia stają się największym skarbem, jaki zostaje nam po bliskich osobach...
Nuda w łóżku nie musi być wyrokiem dla długoletnich par! Odkryj sprawdzone sposoby na ożywienie życia seksualnego, komunikację o potrzebach i wprowadzanie nowości do sypialni. Praktyczny przewodnik od coachki relacji.
Czy zastanawiała/eś się kiedyś, dlaczego tak trudno ci zrozumieć zdradę? Ten wpis odkrywa ukryte korzyści z nierozumienia i pokazuje, jak zmienić perspektywę może pomóc w procesie uzdrawiania relacji. Dowiedz się, jak coaching może wspierać osoby dotknięte zdradą.